Igrzyska Olimpijskie to
wielkie święto, i to nie tylko sportowców. W starożytności
na czas zmagań sportowców wstrzymywano wojny. Niestety, były
to widowiska przeznaczone przede wszystkim dla zamożnych.
Po pierwsze przygotowanie się do Igrzysk i pięć dni zmagań na arenie
oznaczało konieczność oderwania się od pracy. Po drugie
najpopularniejszą dyscypliną było wyścigi zaprzęgów konnych,
a utrzymanie wierzchowców wiązało się z dużymi kosztami.
Ponadto igrzyska mogli oglądać jedynie wolni mężczyźni i wolne kobiety.
Mężatki, które przyłapano na oglądaniu nagich
sportowców, karano śmiercią.
Pierwsze udokumentowane starożytne Igrzyska odbyły się w roku 776
p.n.e. Nowożytne letnie igrzyska olimpijskie odbywają się od 1896 roku
(wznowiono je w Atenach), a zimowe od 1924 (pierwsze odbyły się w
Chamonix).
Początkowo sportowcy rywalizowali tylko w 9. dyscyplinach:
lekkoatletyce, kolarstwie, szermierce, gimnastyce, strzelectwie,
tenisie, podnoszeniu ciężarów, zapasach i pływaniu (zawody
wioślarskie z powodu złej pogody odwołano). Obecnie według MKOl liczba
dyscyplin sięga 28.
W tym roku XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie odbędą się w miejscowości
Vancouver w Kanadzie. Uroczyste otwarcie nastąpi 12 lutego. Wielkie
święto sportu i kibiców potrwa do 26 lutego. Kanada już dwa
razy organizowała zimowe zmagania sportowców- w Montrealu w
1976 i w Calgary w 1988.
Trzymamy kciuki za polską drużynę w Kanadzie!
*****
W dniach 12-28 lutego 2010 roku
kanadyjskie miasto Vancouver, sąsiadujące z nim Richmond oraz oddalone
o nieco ponad 100 km Whistler gościć będą uczestników już
XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich.
Po raz pierwszy w historii ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk
odbędą się pod dachem. Z trybun okazałego stadionu BC Place w centrum
stolicy Kolumbii Brytyjskiej będzie je oglądać blisko 60 tysięcy
widzów. Organizatorzy liczą, że publiczność dopisze także na
zaplanowanych na kolejne późne wieczory ceremoniach
wręczania medali, które będą odbywać się nie tylko na
stadionie, ale również na specjalnym placu w centrum
Whistler.
W oprawie scenograficznej uroczystości - podobnie jak podczas samych
zawodów - na pewno nie zabraknie wywodzącej się z
kanadyjskich legend trójki sympatycznych
zwierzaków - Sumi, Migi i Quatchi - oficjalnych maskotek
tych igrzysk. Wszechobecne będzie też wyłonione w wielkim konkursie
logo imprezy, wzorowane na tradycyjnej kamiennej rzeźbie Inukshuk
(zdaniem wielu - przypomina ona sylwetkę hokeisty).
Historia zimowych igrzysk olimpijskich jest tylko nieznacznie
krótsza niż dzieje nowożytnych igrzysk letnich. Po raz
pierwszy rozegrano je na przełomie stycznia i lutego 1924 roku we
francuskim Chamonix, w ramach Tygodnia Sportów Zimowych,
dopiero rok później uznanego za I Zimowe Igrzyska
Olimpijskie. Na jego starcie - wśród 16 ekip narodowych -
stanęła także reprezentacja Polski. Skromna - tylko 9-osobowa -
niewiele osiągnęła.
Na kolejnych zimowych igrzyskach było podobnie. Nawet kiedy
wystawialiśmy liczniejsze reprezentacje, które miały w
składzie cenionych w świecie zawodników, sporo brakowało,
aby Polacy zdobyli upragnione miejsce na podium. Tak było aż do igrzysk
w 1956 roku, kiedy to Franciszek Gąsienica- Groń w Cortina d'Ampezzo
wywalczył w kombinacji norweskiej brązowy medal - historyczny, dla
naszych barw pierwszy i - jak się potem okazało - wciąż jeden z
nielicznych.
Cztery lata później, w Squaw Valley, dorobek Biało -
Czerwonych powiększył się o dwa medale zdobyte przez nasze panczenistki
- po srebro sięgnęła Elwira Seroczyńska, a po brąz - Helena Pilejczyk.
Po dwunastu kolejnych latach nastrój rodakom poprawił
niespodziewany sukces Wojciecha Fortuny na skoczni w Sapporo. To była
sensacja! Niestety od tego czasu wciąż nie możemy doczekać się drugiego
polskiego złota z igrzysk zimowych.
Reprezentanci Polski wywalczyli za to inne olimpijskie krążki. Najpierw
w Salt Lake City (2002) srebro i brąz w wielkim stylu zdobył Adam
Małysz, a już na następnych igrzyskach - w Turynie (2006) Tomasz Sikora
sięgnął po srebrny medal w biathlonowym biegu na 15 km ze startu
wspólnego, a Justyna Kowalczyk otrzymała brązowy medal za
trzecie miejsce w biegu narciarskim na 30 km techniką dowolną. W ciągu
zaledwie dwóch olimpiad nasze medalowe konto zdołało się
podwoić!
Teraz komentatorzy i kibice właśnie w medalistach z Salt Lake i Turynu
upatrują pretendentów do medali w Kanadzie. Takie
oczekiwania uzasadnione są wynikami polskich sportowców w
poprzednim, przedolimpijskim sezonie. Imponowała zwłaszcza Justyna
Kowalczyk, która w kolejnych zawodach o punkty Pucharu
Świata stawała na podium, a ostatecznie sięgnęła po to właśnie trofeum.
Stała się także największą gwiazdą mistrzostw świata w Libercu -
wywalczyła tam trzy medale: dwa złote (w biegu łączonym 7,5 + 7,5 km
oraz na 30 km techniką dowolną) i brązowy (10 km techniką klasyczną).
Także bieżący sezon polska biegaczka narciarska rozpoczęła obiecująco,
a sposób, w jaki zwycięża, budzi powszechny zachwyt.
Teraz wszyscy ciekawi są jej występu olimpijskiego, zwłaszcza że Polka
wypróbowała już trasy w Whistler na zawodach pucharowych rok
wcześniej. Wygrała (7,5 + 7,5 km), choć przyznała potem, że miejscowa
arena biegowa jest? zbyt łatwa. Rekonesans w Whistler przeprowadził
także Tomasz Sikora - nasz biathlonista zajął tam jedenaste i piętnaste
miejsce podczas zawodów pucharowych.
Warto podkreślić, że są to miejsca w czołówce, a sezon
przedolimpijski nasz reprezentant ukończył na drugim miejscu w
klasyfikacji Pucharu Świata. Natomiast skocznię w Whistler poznał już
Adam Małysz (na rok przed igrzyskami zajął ósme i czwarte
miejsce), więc na igrzyskach możemy się spodziewać również
dobrych wyników.
Wspomnieliśmy o najbardziej znanych polskich sportowcach - nadziejach
naszej olimpijskiej reprezentacji. Oczekujemy także udanych
startów pozostałych zawodników - w Vancouver
wystawimy wszak ekipę liczącą kilkadziesiąt osób, w
której będą narciarki, skoczkowie, nie zabraknie
snowboardzistów oraz łyżwiarzy - szybkich (oby -
najszybszych) i figurowych.
Walka o miejsca w reprezentacji, wymagająca wypełnienia krajowych norm
wynikowych (bardziej surowych niż kryteria międzynarodowe), toczyła się
niemal do czasu wyjazdu Biało-Czerwonych za ocean. Światową potęgą w
sportach zimowych nie byliśmy i wciąż nie jesteśmy - mamy jednak prawo
liczyć na ambitną walkę polskich zawodników, na bicie przez
nich rekordów krajowych i życiowych, na postawę godną
naszych reprezentantów.
Kibice w kraju - mimo być może nieprzespanych nocy - na pewno będą
trzymać kciuki!
autor: Henryk Urbaś -
Polski Komitet Olimpijski
źródło: NBP /
Mennica Polska